Nie ma co, jest to jeden z większych dylematów, które trzeba dziś rozstrzygnąć. Z jednej strony, w Polsce zwyczajowo przyjęte jest, że własne mieszkanie to symbol wejścia w dorosłość, nie istnieje także dobrze rozwinięty rynek najmu instytucjonalnego, a w dodatku tych, którzy mogą kupić własne M, nie korzystając z kredytu, można policzyć na palcach jednej ręki. Jak wygląda sytuacja na rynku nieruchomości?
Przesłanki ekonomiczne, czy sentymenty
Własne mieszkania, a z czasem dom to dla wielu osób symbol osiągnięcia określonego statusu życiowego. Brak lokalu, który posiadamy na własność, to dla wielu porażka i klęska życiowa, często odbierana jako: niczego się w życiu nie dorobiłem, nawet nie mam mieszkania. Osoby bez własnego M traktowane są jako nieudolne życiowo i niezbyt zaradne finansowe, a jeszcze, jeśli decydują się na mieszkanie z rodzicami, jako ludzie niedojrzali i mało samodzielni. W ten sposób mentalność staje się motorem podejmowania często wyjątkowo nierozsądnych pod względem ekonomicznym, decyzji.
Najem, to wcale nie jest zły pomysł
Naprawdę, pomyśl czasem przez chwile, czy żyjesz dla siebie, czy dla innych. Naprawdę nie musisz niczego i nikomu udowadniać, bo zakup mieszkania to zbyt poważna decyzja, aby kierować się wyłącznie obowiązującym stereotypem. Co do zasady, najważniejsze są twoje finanse, bo to ty bierzesz kredyt i ty będziesz go spłacał. To ty musisz zdecydować, czy jesteś już gotowy na życie w tym mieście i tej dzielnicy, czy może nie czujesz, że już chcesz gdzieś osiąść na stałe. Naprawdę nie myśl o tym, jak oceniają cię inni tylko o tym, czego ty chcesz.
Wysokie ceny
Od kilku lat, ekonomiści i specjaliści od nieruchomości wróżą, że bańka na rynku musi pęknąć, bo to zwyczajnie niemożliwe, by ceny wciąż rosły. Blokadą miała być konieczność zgromadzenia wkładu własnego w wysokości 20% wartości. Ceny miały spaść wraz z pandemią, gdy załamał się rynek najmu. Koleiną wróżbą miała być wojna w Ukrainie, w myśl zasady „nie warto kupować mieszkania, bo do plecaka się nie zmieści. Kolejny spadek cen miał być spowodowany wzrostem stop procentowych i rosnącym WIBOREM. I co? Patrzymy na ogłoszenia i okazuje się, że inwestorzy spokojnie wytrzymali i ceny ani drgnęły.
Czekać? Kupić?
Tak naprawdę decyzja zależy od wielu czynników. Zapewne, jeśli już masz uzbierane pieniądze na wkład własny niełatwo patrzeć ci teraz na konto oszczędnościowe. Tak, pieniądz zwyczajnie traci na wartości i za moment, kwota, która z takim trudem uzbierałeś, może być niewiele warta. Masz zdolność kredytowa, masz wkład własny: kupuj. Tylko licz się z tym, że to, że dziś stać cię na ratę nie oznacza, że jest ci to dane raz na zawsze. Na wszelki wypadek, zadbaj o stabilność budżetu domowego i skorzystaj z oferty stałego oprocentowania. Owszem, to droższe, ale czy spokój nie jest bezcenny?
A może jednak wynajem?
Jeśli nie masz pieniędzy na wkład własny i musisz zapożyczyć się np. u rodziny, po to, by „wykazać” się przed bankiem. Jeśli dodatkowo twoja zdolność kredytowa jest mocno naciągana, bo tak naprawdę wcale nie wiesz, czy szef faktycznie utrzyma „papierowa” podwyżkę, o którą go ubłagałeś, daj sobie spokój. To nie jest dobry moment na myślenie, że jakoś to będzie, bo raczej sytuacja nie skłania do optymizmu. Naprawdę bardzo dokładnie przeanalizuj opcje najmu i postaraj się zawrzeć korzystną, a przede wszystkim długoterminową umowę. Jest raczej pewne, że uchodźców nie będzie ubywać i mieszkania na wynajem zwyczajnie podrożeją, podobnie jak wszystko inne.
W obecnej sytuacji bym wynajmował. Wiele osób kupiło mieszkania jako inwestycję, więc ceny wynajmu powinny być niższe.